fbpx
EURO2020 okiem Analityków PCDM – część 12
Udostępnij:

EURO2020 okiem Analityków PCDM – część 12

Kiedy kończyła się grupowa rywalizacja na Euro 2020 nie brakowało mniej lub bardziej otwarcie uzewnętrznianej nostalgii,  że oto wraz nią przemija też pewien niepowtarzalny urok tego rodzaju turniejów. Wyrażający się w heroicznych zmaganiach niedoskonałych drużyn z futbolowymi potentatami. Jeśli zatem w ten sposób spojrzeć na rozstrzygnięte, choć jeszcze nie do końca (dzisiaj grają: Anglia – Niemcy, Szwecja- Ukraina) rezultaty pierwszej fazy pucharowej, to odczytać je można jako ogromną ,,rekompensatę” dla tych, którzy z natury kibicują przynajmniej teoretycznie słabszym. Do ćwierćfinałów nie przeszła wprawdzie wzbudzająca ogromny podziw w meczu z Włochami reprezentacja Austrii, lecz na Euro 2020 niema już ani Mistrzów (Francji) i Wicemistrzów Świata (Chorwacji), ani też ciągle aktualnego Mistrza Europy (Portugali).

 

Mecze 1/8 Euro 2020 odczytywać można w różnych kontekstach. Wczorajszy awans do ćwierćfinału wielkiej piłkarskiej imprezy, który po niesamowitym meczu z Francją, przypadł w udziale Szwajcarii jest pierwszym tego rodzaju osiągnięciem Helwetów od 1954 r. Nie ulega wątpliwości, że szalona piłkarska noc z 28 czerwca 2021 r. w stolicy Rumunii, stała się już dla szwajcarskiego futbolu legendarną. I to bez względu już na to, jak zakończy się kolejny mecz z Hiszpanią. Zatem nie zdziwilibyśmy się, gdy wizerunek bramkarza Helwetów Yanna Sommer – obrońcy decydującego rzutu karnego wykonywanego przez Kyliana Mbappe, z czasem trawił na frankowy banknot czy na awers pamiątkowej monety Narodowego Banku Szwajcarii.

 

A jak przeczytać prowadzących jeszcze w 80 minucie 3:1 Francuzów? Tuż po zakończeniu konkursu jedenastek na stronach ,,Le Monde” znalazł się zapis:  Il y a eu Séville 82. Il y aura désormais Bucarest 2021, czyli: ,,była Sewilla`82. Teraz będzie Bukareszt 2021”. Wynikowo, czyli ilościowo tak – jakościowo – absolutnie nie !

 

Sewilla to przede wszystkim, jak powie po latach ówczesny kapitan ,,Trójkolorowych” Michel Platini: tęcza ludzkich uczuć. Od nadziei po beznadzieję. To casus urzekającego, epickiego zrywu reprezentacji Francji, która przy stanie 3:1 w dogrywce, dała się dalej nieść fantazji. Prowadzila otwartą grę niezłomnie nacierała, na czym ku jej nieszczęściu skorzystali kontrujący ją Niemcy, doprowadzając do 3:3. By ostatecznie pokonać Francję w rzutach karnych.

 

Wczorajsza, i nie tylko Francja (vide remisowe mecze z Węgrami i Portugalią, a nawet ten wygrany z RFN), to drużyna pełna złych nawyków, nieuporządkowana, kunktatorska, silnie ,,przeludniona” w wielu strefach boiska. Grająca całe fragmenty w sposób nie przystający do godności posiadanego tytułu Mistrz Świata. Zdestabilizowana taktycznie. Indywidualnie przytłoczona, zbiorowo – przegrana. Bez rozwiązania, którego mogłaby oczekiwać od szefa, jak napisano w pomeczowym komentarzu na stronach ,,Le Croix”.

 

Wiele zatem wątpliwym jest, aby któryś z przebywających wczoraj na boisku francuskich graczy, po latach mógł tak, jak o tamtym przegranym półfinale mundialu
z 1982 r. powiedzieć jak Michel Platini: każdego ranka cieszę się, ze dane mi było walczyć w Sewilli

 

Jeśli Sewilla w zbiorowej pamięci Francuzów jest czymś na kształt przerażenia połączonego z fascynacją, to Bukareszt jest chyba komponentem przerażenia i wstydu.

 

Kontakt